Nasza obecność w sieci z pewnością nie ujdzie uwadze naszego obecnego lub potencjalnego pracodawcy. O ile o najnowszych wpisach nie mówi cała firma, o tyle mogą się nimi zainteresować pracownicy działu kadr albo rekruterzy i headhanterzy koncernów, do których składaliśmy aplikację. Zastanówmy się zatem, czy wizerunek, jaki stworzyliśmy na portalach społecznościowych jest spójny z tym co wypisujemy w CV.
Jeśli w rubryce zainteresowania wpisujemy literaturę, a na Fb zamiast zajawek najnowszych wydawnictw częściej dzielimy się takimi fotkami, to najwyraźniej mijamy się z prawdą:
Tak samo jeśli w liście motywacyjnym deklarujemy ogromną chęć poznania struktury organizacyjnej i kultury pracy u nowego pracodawcy, to raczej już dziś powinniśmy zając się kasowaniem wszystkich niepochlebnych opinii, jakie zamieściliśmy na jego temat w sieci i czym prędzej polubić jego funpage.
Warto też sprawdzić, czy ktoś nie wrzucił do sieci filmików z jakże rozwijającego kilkudniowego szkolenia z ISO, w trakcie którego wieczorami wiedzę utrwalało się w niekonwencjonalny sposób.
Obecny i potencjalny pracodawca może także być zainteresowany listą naszych kontaktów oraz kulturą, jaką wykazujemy się w kontaktach online.
źródło obrazka wyróżniającego: gosiazimniak.pl