Czerwony Ford Transit
0

Plan B z kategorią B

W obecnych, trudnych dla rynku pracy czasach każdy trzyma się posiadanej posady jak może. Jednak czasem nieprzewidziane okoliczności w branży albo wręcz przeciwnie; wydarzenia, które przewidywaliśmy, ale raczej w kategoriach czarnego scenariusza niż projektów na przyszłość, mogą nas brutalnie oderwać od piastowanego do tej pory stanowiska. Lądując na tak zwanym bruku, albo jak wolą wiecznie niepoprawni optymiści, na zielonej trawce musimy się jakoś pozbierać, rozmasować pogruchotane ego i zacząć szukać kolejnego odpłatnego zajęcia.

Z planem B jest łatwiej

Żeby nie dać się zaskoczyć, warto zawczasu przygotować plan B. Coś, co pozwoli nam upaść na cztery łapy w razie W. Ja w każdym razie stale wertuję ogłoszenia o pracę i strony ze zleceniami przez internet. Zauważyłam, że poszukuje się wielu kierowców samochodów dostawczych. Co prawda, w tirze jakoś ciężko mi sobie siebie wyobrazić, ale w takim eleganckim Transicie albo odjazdowym Rangerze już tak! Trzeba tylko się zastanowić, czy dałabym radę. W sumie lubię jeździć samochodem, a to byłaby praca za kółkiem w dodatku bez szefa stojącego za plecami i kolejki do automatu z kawą. Czemu nie, są plusy.

Wystarczy kategoria B

Mogłabym rozwozić kosmetyki po drogeriach albo prasę po kioskach albo jeszcze jakieś inne miłe ładunki. W dodatku okazuje się, że małe samochody dostawcze można prowadzić na zwykłe prawo jazdy. Mam więc potrzebne kwalifikacje! Prawo jazdy kategorii B uprawnia mnie do kierowania pojazdem samochodowym o dopuszczalnej masie całkowitej nie przekraczającej 3,5 t, a samochody dostawcze łapią się właśnie w tym przedziale. Do tego mogę ciągnąć przyczepkę nie cięższą niż 750 kg i przewozić do 8 pasażerów. Gdyby marzyło mi się pojechać większym zestawem do 7 t, to musiałabym dorobić kategorię E. Ale z tym się na razie wstrzymam. Z moją kategorią B mam już gotowy plan B.

źródło obrazka: motortrend.com

Dodaj komentarz